Do wejścia na pokład duża kolejka. Mi sie nie spieszy wiec stoję sobie z tylu. Wokół mnie frankofoni. Pewnie wracają do domu. Wychodzimy na płytę gdzie nasz ludzki waż rozdwaja sie do obu wejść samolotu. Tym razem moje miejsce jest z tylu 26c. Mam nadzieje, że hałas z silników nie będzie przeszkadzał mi zbytnio. Cieszę sie ze siedzę przy przejściu. Przez okno już i tak nie wiele widać gdyż jest już po zachodzie a jednak łatwiej wstać, jokos sie ruszyć.
Po wejściu do Boeinga 737-800 poczułem kwaśnawy zapach spoconych ciał. Nie ma tragedii, ale jest to odczuwalne, przynajmniej na początku.
Obok mnie siedzi małżeństwo muzułmańskie. Dziś piątek. Niedziela islamu. Starszy pan z siwa broda od momentu zajęcia miejsc poświęca sie modlitwie cicho śpiewając wersety z Koranu. Jego modlitewnik wyglada na stary i często używany. Może jest Imamem? Może nie. Jego żona zapieta pod szyje w prosty szary płaszcz i szarą huste na głowie dla kontrastu rozwiązuje łamigłówki literowo-słowne. Takie gdzie z plątaniny liter w macierzy trzeba wyłowić wypisane obok słowa. W zasadzie bardziej polega to na spostrzegawczości niż na myśleniu. Z wprawą znajduje kolejne słowa francuskie. Co i raz podchodzą do niej dzieci, o coś pytając. Dwóch małych chłopców w wieku ok 7-8 lat oraz dziewczynka w wieku ok 14 lat. Szybko mówią po francusku, ale udaje mi sie wyłowić poszczególne słowa: toaleta, jedzenie, książka.. Wszystkie dzieci maja bardzo ciemne oczy, w których igrają ogniki. Chłopaki wyglądają na młodych cwaniaków. Chodzą po całym samolocie, lecz gdyby mogli biegali by na całego.
Z drugiej strony przejścia dziewczyna czyta książkę od początku lotu. Jest całkowicie pochłonięta lektura mimo to, ze jej sąsiedzi właśnie dostali wcześniej zamówione frytki i kanapki. Zapach fast-foodu roznosi sie po samolocie.
a Imam ciagle nuci, robiąc krótką przerwę na połknięcie tabletek na wieczór.
Kiedy na niego spoglądam uśmiecha sie życzliwie.
Lecimy.
P.s. Przepraszam za ogonki, przecinki i literówki. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz